Sztancmet

Fabryka Wyrobów Metalowych „Sztancmet” mieściła się przed wojną w Grodzisku na ulicy Koronkowej (obecnie Narutowicza). Specjalizowała się w produkcji zamków błyskawicznych. 90% załogi stanowiły kobiety. Ich zarobki były jednak bardzo niskie – od 10 do 15 złotych tygodniowo.
Podczas wojny kierownictwo fabryki obejmuje Witold Zalewski. W 1944 roku, już jako członek AK,  wpada on na pomysł, aby w fabryce produkować karabiny maszynowe. 


Zaraz na początku 1944 roku miałem możność obejrzeć i zapoznać się, jak działa pistolet maszynowy – znany ,,Sten“ ze zrzutów. Zdziwiła mnie jego niesłychanie prosta konstrukcja i toporne wykonanie. Ot, kawał rury, z której sterczy wkręcona lufka i magazynek z nabojami, uchwyt do ręki i urządzenie spustowe; można też z tyłu nasadzić coś, co ma przypominać i służyć jako kolba. I to wszystko.

Materiały i półprodukty do produkcji karabinów są częściowo pozyskiwane z zapasów fabryki, a częściowo kupowane. Prototyp karabinu pomyślnie przechodzi testy i w lutym zostaje uruchomiona produkcja. Niestety, w lipcu na skutek donosu konspiracyjna działalność Sztancmetu zostaje odkryta. Witoldowi Zalewskiemu udaje się uciec, ale jego rodzice zostają aresztowani i ostatecznie zgładzeni. Do obozów trafiają też inni pracownicy zaangażowani w konspiracyjną działalność.
Po wojnie Sztancmet wznawia działalność. Dyrektorem zostaje Michał Rozengaus, a Witold Zalewski jest kierownikiem produkcji. Z tym okresem wiążą się wspomnienia dotyczące „kryzysu suwakowego”.

Witold Zalewski

W Sztancmecie udało się uruchomić produkcję spinaczy i pinesek, które znakomicie sprzedają się na chłonnym rynku w Łodzi. Prawdziwą szansą dla zakładu staje się jednak zdobycie zamówienia na wiele tysięcy metrów zamków błyskawicznych – ich odbiorcą ma być fabryka „Gentelman” z Łodzi, produkująca kalosze. Pierwszy tysiąc zamków został wykonany i przekazany do fabryki… która całą partię zwróciła z reklamacją. Zamki zacinały się – można było ręce pourywać próbując je zapiąć. Doświadczona specjalistka od montażu, Julia Lewandowska, od razu dostrzegła przyczynę: główki zamków, odlewane z kompozycji cynkowej, były źle wykonane: prześwit między klinikiem a bokiem główki, po której przesuwają się lametki, był za ciasny. Cała partia suwaków na nic! Sztancmetowi grozi bankructwo!
Witold Zalewski wziął wadliwą główkę na warsztat i zbadał, w czym problem. Po nawierceniu otworków w odpowiednich miejscach suwak zaczął działać. Ale jak naprawić tysiąc zamków błyskawicznych? Witek zaprojektował rodzaj nożyka, który po umocowaniu w prasce ścinał boki klinika. Na podstawie jego rysunku Kostek Kędziorek wykonał prostą maszynę. Witek z Kostkiem przepuścili przez nią kilka zamków i zanieśli je do sprawdzenia do Julki Lewandowskiej. Rezultat był wspaniały! Suwaki zapinały się i odpinały lekko i bez problemów. Tysiąc zamków można było szybko naprawić i wysłać zamówienie.

Zdjęcia pracowników Sztancmetu wykonane 14.02.1942 i zdjęcie Witolda Zalewskiego – z rodzinnego archiwum Agnieszki Szurek