Jan Chrzanowski

Rodzina Chrzanowskich pochodziła z Latowicza. Tam właśnie Janek i jego siostra Anna  pasali gęsi razem z Mikołajem Bojankiem – później proboszczem w Grodzisku. Rodzina – to znaczy matka Jana, Ewa Chrzanowska, razem z czworgiem dzieci (mąż wtedy już nie żył) – przeniosła się do Warszawy. Jan wykształcił się na garbarza. On i jego siostra Anna zaangażowali się również głęboko w konspiracyjną działalność Polskiej Partii Socjalistycznej. W roku 1906 Janowi w Warszawie zaczął już palić się grunt pod nogami, przeniósł się więc do Radomia. Tam został aresztowany i w roku 1908 zaczął odsiadywać wyrok dożywocia. Gdy wybuchła I wojna światowa, więzienie ewakuowano do Rosji. Jan znalazł się na Łubiance i został stamtąd uwolniony podczas rewolucji lutowej, w 1917 roku.

Z więzienia wyszedł jako inny człowiek – i to w całkiem odwrotnym sensie, niż można by się spodziewać. Jego towarzyszami w celi byli wybitni działacze, naukowcy i artyści (przez pewien czas Jan mieszkał na przykład razem z Aleksandrem Prystorem, późniejszym premierem Polski). Jan, który był prostym robotnikiem, przez lata więzienia zdobył wykształcenie i ogładę – jeśli nie formalne, to w każdym razie skuteczne. Wyszedł z więzienia jako ktoś, z kim można było porozmawiać poważnie o ekonomii, historii i polityce, ale także jako miłośnik literatury, teatru i opery. 

W Moskwie w roku 1917 zaczął wieść wspaniałe życie. Jako garbarz łatwo znalazł dobrze płatną pracę. Bawił się w moskiewskich restauracjach i był bywalcem teatrów – całe życie później wspominał dawnych, jeszcze carskich śpiewaków z Teatru Bolszoj –  Nieżdanową i Sobinowa, konkurującą z Teatrem Bolszoj operę Zimina, a także MCHAT, a w nim cudowne przedstawienia Maeterlincka, Gorkiego – ,,Na dnie“ i Czechowa – ,,Mewy“ czy ,,Wiśniowego Sadu“. 

Robotnicy w garbarni bardzo Jana cenili, toteż kiedy przyszło do wyboru delegatów do rad robotniczych – wybrali właśnie jego, mimo że nie był komunistą, a w dodatku był Polakiem. W ten sposób Jan znalazł się na zjeździe delegatów rad robotniczych i słyszał przemawiającego Lenina. Lenin nie zrobił na nim wrażenia – mówił cicho i zająkliwie, w przeciwieństwie do płomiennego mówcy – Trockiego. Pierwszego dnia obrad wyglądało na to, że zwolennicy Lenina przegrają, a toczyła się ostra walka między bolszewikami a mienszewikami. Ale drugiego dnia bolszewicy przyjęli inną taktykę. Ilekroć na mównicy pokazał się ktoś oponujący, zaraz bojówki ściągały go ze sceny i wyrzucały za drzwi. Obrady potoczyły się według ustalonego scenariusza.

W końcu sprawy w Związku Radzieckim przybrały zły obrót i Jan znalazł się w pociągu repatriacyjnym do Polski. Razem z kolegami z Moskwy i z Radomia założył spółkę i otworzył garbarnię w Kałuszynie. Potem partnerzy postanowili przenieść interes do Grodziska: nabyli budynki po dawnej papierni Horliczków i tam otworzyli garbarnię. Do Grodziska przeprowadziła się również matka Jana, Ewa, a potem dołączyła do niego jego siostra Anna z mężem i trojgiem dzieci.

W ten sposób rozpoczął się grodziski okres w życiu Jana Chrzanowskiego. Przez wiele lat był filarem rozmaitych grodziskich stowarzyszeń – między innymi prezesem klubu sportowego „Pogoń”. Podtrzymywał znajomość z Mikołajem Bojankiem i przyjaciółmi z okresu działalności w PPS i z więzienia, którzy w latach 20. i 30. doszli do wysokich stanowisk w państwie.  Bywał więc częstym gościem na Zamku Królewskim.

Maryla Chrzanowska (pośrodku). Lata 30. XX wieku. Zdjęcie z rodzinnego archiwum Agnieszki Szurek.

Miał już koło 60 lat, kiedy nagle dojrzał do małżeństwa. Ożenił się z młodszą o kilkanaście lat panną, którą znał jeszcze z czasów działalności w Radomiu. Maryla zachorowała na tyfus – ale szczęśliwie wyzdrowiała, a podczas rekonwalescencji Jan codziennie przesyłał jej bukiet kwiatów. Wreszcie w Grodzisku, u Świętej Anny, odbył się huczny ślub. Udzielał go ksiądz Mikołaj Bojanek, na chórze śpiewał kwartet z opery warszawskiej, panna młoda miała suknię z najwytworniejszej beżowej koronki… i miał miejsce tylko jeden mały dysonans. Pan młody nie do końca umiał się odnaleźć podczas kościelnej uroczystości. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, więc widząc z boku pusty fotel, podszedł do niego i usiadł. Był to fotel biskupi, najwyraźniej bardzo rzadko odkurzany, bo kiedy pan wiceburmistrz wstał, całe siedzenie i plecy miał szare od kurzu, doskonale widocznego na czarnym żakiecie…

Jan i Maryla nie mieli własnych dzieci, ale zajęli się wychowaniem kilkuletniej Zosi, której ojciec, robotnik, zginął tragicznie. Po latach Zosia wyszła za mąż za Bohdana Skaradzińskiego, znanego publicystę i pisarza z Podkowy Leśnej.

Po wojnie Jan nie angażował się w działalność polityczną. Zmarł w 1964 roku. Na grodziskim cmentarzu można odnaleźć jego grób, w którym jest pochowana także jego matka, Ewa i żona – Maryla (Maria). Grób ten łatwo odnaleźć 1 listopada, bo tradycyjnie właśnie dokładnie przy nim jest stawiany ołtarz na odprawianą na cmentarzu mszę.