Eduard Georg Hempel

Koniec XIX wieku był okresem szybkiego rozwoju przemysłu. Zamożni europejscy przedsiębiorcy szukali nowych miejsc dla swoich zakładów produkcyjnych i nierzadko znajdowali je na ziemiach polskich, zwłaszcza gdy pojawiły się linie kolejowe zapewniające dogodny transport. Eduard Georg Hempel, właściciel doskonale prosperujących zakładów „Chr. Hempel, Ww. i Syn” rozmieszczonych w różnych regionach Niemiec, był pierwszym przemysłowcem, który odkrył potencjał Grodziska Mazowieckiego jako znakomitej lokalizacji fabryki. Już w 1884 roku zatrudniał tu ponad 140 robotników pracujących przy dwóch nowoczesnych maszynach tkackich zasilanych przez maszyny parowe.
Fabryka Hempla, zwana popularnie „Tasiemkową” produkowała z bawełnianej i wełnianej przędzy tasiemki i sznurki, a więc artykuły tanie i praktyczne, sprzedawane głównie na rynku rosyjskim. Prosperowała znakomicie, przyciągając również innych przemysłowców do Grodziska.

Eduard Georg Hempel

Eduard Hempel był jednak nie tylko twardo stąpającym po ziemi człowiekiem interesów. Miał też ekscentryczną pasję: był zapalonym hodowcą kaktusów. Z kolekcjonerami zetknął się prawdopodobnie w czasie studiów i podróży, a liczne kontakty i ogromne zasoby finansowe pozwoliły mu na pozyskiwanie i gromadzenie okazów z najdalszych zakątków świata. W czasach wiktoriańskich „łowcy roślin” penetrowali Azję, Afryke i obie Ameryk a ich zdobycze osiągały zawrotne ceny wśród europejskich kolekcjonerów. Eduard Hempel ogarnięty pasją gromadził trudno dostępne kaktusy i wkrótce jego zbiór zyskał sławę jako największa kolekcja Niemiec. Historie pozyskanych przez niego nasion i sadzonek  w znacznej części są nieznane: nie wiadomo skąd i kiedy dany okaz trafił w ręce kolekcjonera. Dwa spośród takich unikatowych kaktusów, znanych tylko ze zbiorów Hempla, do dziś budzą ciekawość badaczy i zachwyt kaktusiarzy: Echinocereus hempelii i Orocereus hempelii. Jednak hobbyści wymieniający się dziś kaktusowymi rarytasami rzadko docierają do informacji, że swoje różowo kwitnące kolczaste kulki zawdzięczają w pewnym stopniu pracy grodziskich robotników, a w pewnym – namiętnej pasji ich niemieckiego pracodawcy.